poniedziałek, 9 czerwca 2014

Rozdział III



Wszcząłem dwumiesięczne poszukiwania informacji. A konkretniej wyglądu niejakiej Sakury Haruno. Dwa miesiące zajęło mi uzyskanie jej zdjęcia. Dwa miesiące! Za ten czas powinienem znaleźć tożsamość całej trójki przywódców. By zdobyć więcej informacji muszę sięgnąć po źródła najwyższego szczeblu. W myślach przewinął mi się obraz obskurnego, grubego właściciela burdelu, który mimo pozorów wie więcej niż powinien.
Takao był na odwiecznym polowaniu, w którym to on był ofiarą. Jedni chcą go zabić – drudzy zdobyć informacje i zabić. Gdyby nie to, że jest chroniony przez organizację przestępczą, to już dawno leżałby martwy i zgniły w drewnianym pudle. Rozmyślenia w moich czterech ścianach zakłóciły podenerwowane krzyki wuja.  Poruszając się po kwaterze szedłem w stronę źródła niepokojących dźwięków. Zobaczyłem wściekłego Madarę, który rozglądał się nerwowo w poszukiwaniu niematerialnego organizmu, na którym mógłby się wyżyć. Jego wzrok spoczął na mnie. Oho, czyżby chciał to zrobić na mnie? Moja brew uniosła się w geście zdziwienia. Wuj podszedł do mnie i patrząc w moje oczy syczał z czystą nienawiścią.
- Sasuke! Marsz do Masaki Takao, zanim Gro zjawi się tam pierwsze! -
Gro? Ignorując tryb rozkazujący staruszka ruszyłem pędem na przyspieszone spotkanie z informatorem.

*.*

Zaparkowałam samochód w chronionym garażu od burdelu Takao i ruszyłam w stronę jego biura. Stanęłam przed drzwiami, które zostały właśnie zasłonione przez dwóch ochroniarzy.  Rozpięłam płaszcz ukazując czarną, opinającą czarną suknie do kolan. Uśmiechnęłam się mrużąc delikatnie oczy.
   - Ja do Masaki Takao. – Ochroniarze odchrząknęli. Niebieskooki po prawej otworzył mi drzwi.
 -Pewna dama do ciebie szefie. – Skierował się w stronę pracodawcy.
   -Wejdź proszę. – Takao wpatrywał się we mnie, a w międzyczasie ochroniarz zamknął za mną drzwi.                             
Spojrzałam w jego zamglone od pożądania oczy. Usiadłam na skrzeczącym krześle, tuż przed jego biurkiem.  Założyłam w powolnym, namiętnym tempie nogę na nogę uśmiechając się kokieteryjnie. Oblizał łapczywie usta. Ugh, naprawdę? Mógłbyś, chociaż nie utrudniać mi zadania! Zniesmaczona zmrużyłam oczy. Powolnym ponętnym krokiem stanęłam po jego prawej stronie. Odsłoniłam bardziej płaszcz. Widziałam jak jego oczy idą wraz z moją prawą ręką, która sięgała po spód sukienki.  Jego źrenice świeciły. Delikatnie podniosłam brzeg małej czarnej i nagłym, gwałtownym ruchem wyjęłam z pokrowca pistolet. Wymierzyłam w między jego bursztynowe oczy, które teraz drżały z przerażenia. Uśmiechnęłam się wrednie.
   -Komu miałeś dziś wieczorem przekazać informacje o Gro?  - Spojrzałam na niego groźnie. Jego fotel zaskrzypiał przez jego drżące ciało. Spanikowany zaczął się jąkać.
   -Mów! – Rozkazałam przybliżając lufę od pistoletu bliżej jego czoła. Drzwi nagle się otworzyły. Bez zastanowienia wzięłam drugi pistolet zza płaszcza do drugiej dłoni i wycelowałam. Moje powieki szeroko się rozchyliły. Nagle w pomieszczeniu rozniosły się dwa zaskoczone głosy.
   -Haruno!
-Uchiha!

*.*

Jaskrawo białe światła oświecały mi drogę. Ten sam kamienny korytarz, fioletowe ściany i niektóre znajome twarzy. Potarłem dłonie o uda, czując jak się lekko pocą od zdenerwowania. Czuję się nieswojo zwiedzając na nowo kwaterę. Pierwszy raz od ładnych paru lat mam odsłonięte lewe ramię. Jak ja na to długo czekałem! Ironicznie czuję się wolny w podziemiach. Mały uśmiech pojawił się na moich ustach. Dłonią zmierzwiłem moje brązowe włosy. Mijali mnie różni ludzie mierząc mnie podejrzliwym wzrokiem. W pewnym momencie pośród nich pojawiła się pewna piękna dama. Kiedy mnie mijała uśmiechnąłem się do niej lekko arogancko, acz flirtująco. Odwzajemniła uśmiech, ale mnie zignorowała i poszła dalej. Ach, tutaj zawsze było ciężko o jakąś porządną sztukę. Westchnąłem zrezygnowany opuszczając głowę w dół.  Kątem oka zauważyłem naprzeciwko mnie idącego chłopaka, który tuż przede mną się zatrzymał. Również zatrzymałem krok i podniosłem zaciekawiony głowę. Zobaczyłem jakiegoś młodzika, który był odrobinę ode mnie wyższy. Posturą przypominał Sasuke, a pewne siebie spojrzenie utwierdziło mnie w przekonaniu, że jest takim samym dupkiem, co Uchiha. Fioletowa grzywka przysłaniała delikatnie jego przyciemnione złote spojrzenie. Szarą myszką to on nie jest. Zerknąłem na jego lewe ramie, które było zasłonięte bandażem. Zacisnąłem usta i zmarszczyłem brwi niezrozumiale. Został zawieszony? Spojrzałem pytająco w jego oczy, a jego wykrzywiane usta w uśmiechu rzucały mi nieme wyzwanie.
- Czyżby legendarny łowca wreszcie zagościł w nasze skromne progi? – Zniesmaczony przekręciłem głowę w prawo równocześnie zmieniając kierunek spojrzenia, jednak po chwili moje oczy znów taksowały jego znajomą krzywą mordę. Jak ja nie lubię, gdy mnie tak nazywają. „Legendarny łowca” – nie byłoby w tym nic złego, wręcz szczyciłbym się tym, gdyby to nie miało podwójnego znaczenia. Z jednej strony świetnie radziłem sobie z wrogami, a z drugiej… Najlepszy pies na baby. To psuło mój obraz kobiet, które widziały mnie, jako uroczego, zabawnego, spontanicznego księcia z bajki, na jedną noc. Uśmiechnąłem się kpiąco w jego stronę przypominając sobie, skąd go kojarzę.
  - I tak mi nie dorównasz, Keira. – Parę lat temu jasno dał mi do zrozumienia, że chce mnie przewyższyć w dziedzinie łowcy ZOPR*. Ciekawe ilu ma ich już na koncie. Ja, po długiej przerwie zatrzymałem się z moim wynikiem. Jednak on posiada jeden słaby punkt, który nie pozwoli mu mnie prześcignąć. Jako działacz gro może próbować mnie prześcignąć, ale nigdy nie zdobędzie takiego powodzenia, jak ja, z bardzo prostego powodu. Ten powód zawsze robi wodę z mózgu ludziom.
  - A wiesz, czemu mi nie dorównasz? – Skrzyżowałem ręce na klatce piersiowej, wiedząc już teraz o swoim triumfie. Zdenerwowany zmarszczył brwi, a jego oczy wręcz puszczały nienawistne błyskawice w moją stronę.
  - To nie ma znaczenia. – Powiedział zaciskając ze złości szczękę. Rzuciłem mu kpiące spojrzenie. Dobrze wiedział, że to czyste kłamstwo.
 -Miłość zawsze ma znaczenie. Zwłaszcza nieodwzajemniona.- Prawda w oczy kole. Zacisnął pięści mając czystą ochotę się na mnie rzucić. Satysfakcje czułem nawet w palcach u stóp. Dreszcze zafascynowania jego reakcją przebiegły mi po plecach.
 -Radzę ci zamilknąć..
-Prawda boli, Yumiro. Masz szczęście, że Haruno nie jest w moim typie, ale pamiętaj. Jest moją przyjaciółką, więc jak tylko coś zrobisz nie tak, to nawet ona, ani nikt inny cię przede mną nie uchroni.- Nie patrząc na jego reakcję, wyminąłem go i ruszyłam dalej na nowo zwiedzać.

*.*

Zacisnąłem szczęki przyglądając się jej wreszcie na żywo. Różowe włosy, lekko zafalowane swobodnie opadały na jej plecy. Krzywo ścięta grzywka delikatnie przysłaniała jej lewe oko. Obcisła czarna sukienka świetnie podkreślała zalety jej ciała, a buty na obcasie jeszcze bardziej uwydatniły jej długie i zgrabne nogi. Lekko brzoskwiniowa cera idealnie komponowała się z jej lśniącymi zielonymi oczami. Ten piękny obraz zakłócił widok jej złej miny i wycelowany we mnie pistolet. Westchnąłem zrezygnowany. O czym ja do cholery myślę? To wróg! Bardzo seksowny wróg. Zacisnąłem dłoń mocniej na moim pistolecie, który z kolei był wycelowany w nią. Na moje usta wkradł się szelmowski uśmieszek.
- Sakura Haruno. Jakże miło mi cię wreszcie widzieć.
- Sasuke Uchiha. Jakże nie miło mi cię wreszcie widzieć. – Prychnąłem rozbawiony jej reakcją.
-Wisienko, a miałem nadzieje, na choć trochę zabawy. – Rzuciłem mocno krzesłem w jej stronę. Schowałem pistolet, a gdy ona kucnęła, by ominąć lecący przedmiot, powaliłem ją na ziemię, kładąc ręce obok jej głowy. Zirytowana zmarszczyła brwi. Znów ledwo widocznie się uśmiechnąłem. Głośno prychnęła, zdając sobie sprawę, jak naiwnie dała się podejść.
-Zdajesz sobie sprawę, jak bardzo chcę cię zabić? – Warknęła zdenerwowana. W szybkim tempie zamknąłem jej nadgarstki w stalowym uścisku, tuż nad jej głową. Klęła pod nosem z bezradności. Tak zabawnie marszczyła swój nosek pod wpływem złości. Co, do cholery się ze mną dzieje? Spojrzałem prosto w jej lśniące oczy. Taka głęboka zieleń, która potrafi zabrać ze sobą w otchłań. Bez problemu zapomniałem o obecności Takao. Uśmiechnąłem się szelmowsko i nachyliłem się pomału do jej ucha.
-Jestem ciekawy czy zdołasz, Sakuro. – Zabrałem jej broń, zabiłem z niej Takao i stanąłem przy drzwiach. Odwróciłem się i zobaczyłem ją stojącą, wściekłą. Uśmiechnąłem się drwiąco.
- Do zobaczenia, Wisienko. – Wyszedłem w tle słysząc jej wściekły krzyk Zasrany Uchiha!

*.*

-Myślałam, że mnie rozerwie! Wisienko, wisienko! Ile można? W dodatku ta jego obojętna postawa w przerwach między tym jego zasranym kpiącym uśmieszkiem. Egoistyczny dupek! – Wylewając wszystkie swoje złości na Naruto, nie mogłam się opanować relacjonując moje nie miłe spotkanie z Uchihą. Wzięłam następny łyk kakao w naszym kąciku na kawkę, herbatę, gorąca czekoladę lub ciastko. Odetchnęłam czując jak pyszny czekoladowy płyn docierał do żołądka.  Spojrzałam na rozbawionego Naruto.
-No, z czego rżysz? Ten Uchiha to zwykły dupek, ugh.
-Wpadł ci w oko. – Zmroziło mną. Spojrzałam zszokowana na Uzumakiego, który siedział naprzeciwko mnie.
-Oszalałeś? Coś ty brał?
-O proszę cię! Jeszcze przed chwilą opowiadałaś mi, jaki to on jest przystojny! – Poczułam gorąco na policzkach, zdając sobie sprawę, że Naruto słusznie argumentuje.
-Przecież sam chciałeś, abym ci opowiedziała wszystko od początku do końca!
-Ale nie z takimi szczegółami jego wyglądu, zwłaszcza, że widziałem jego zdjęcie. – Nadęłam policzki i naburmuszona odwróciłam głowę wciąż się rumieniąc. Przecież to wróg, nie mogę tak o nim myśleć. Po namyśle powinnam to powiedzieć Naruto.
-Przecież to wróg, nie można myśleć o nim w ten sposób.
-Nic złego w tym, że się zakochałaś. – Nagle lekko się zadławiłam kakao słysząc słowa z ust przyjaciela. Zakochać się? W życiu!
-Raczej za dużo powiedziane, po prostu wpadł mi w oko. – Na moją wypowiedź zaśmiał się przeczesując swoje włosy.
-Wreszcie się przyznałaś. – Wywróciłam oczami i spojrzałam na niego z politowaniem.
-Oj, przestań już. – Nagle do pomieszczenia wpadł jeden z naszych podwładnych z kopertą w ręku.
-Uzumaki-sama!, Haruno-sama! Dostaliśmy niepodpisany list wysłany orłem!- Zdyszany ledwo mówił.
-Dawaj mi go tu. – Naruto zwrócił się do posłańca jakże „oficjalnie”. Obracał kopertą zaglądając jakichkolwiek znaków nadawcy.
-Dziękuję, możesz iść. – Zwróciłam się do posłańca. Ten się wyprostował, ukłonił i w ciszy opuścił nasz zakątek. Spojrzałam zirytowana na Uzumakiego, który z dość zabawna miną obracał list z taką zawziętością.
-Dawaj mi to. – Zabrałam mu kopertę, szybkim ruchem ją odkleiłam i wyjęłam kartkę z wnętrza. Zaczęłam czytać na głos:
„Drodzy Przywódcy G.R.O.!
Jestem zaszczycony móc się z wami skontaktować.  Otóż moja organizacja od lat pracuje mając na celu to, co wy – pomoc niewinnym ludziom. Staramy się nie nadużywać przemocy, ale czasami nie mamy wyboru i podejmujemy drastyczne kroki. Taktykę mamy obraną nieco inną niż wy, jednak tacy już po prostu jesteśmy. Postanowiłem, jako lider organizacji, wnieść prośbę o połączenie naszych sił.
Sądzę, że razem możemy więcej. Oczywiście, zawarty pakt będzie miał korzyści dla obu stron sojuszu.
Mam nadzieję, na szybką odpowiedź. Wystarczy list zwrotny oddać naszemu orłowi.
                                                                                                                              Z wyrazami szacunku:
                                                                                                                            Pain – Lider Akatsuki”
-I co teraz? – Spytał Naruto.
-Jak to, co? Trzeba powiadomić Kakshiego i sprawdzić tą jego organizację.

Od Autorki:
ZOPR- Na przypomnienieJ - Zmilitaryzowane Odziały Przyporządkowane Rządowi.
Sądzę, że żadne przeprosiny wam nie wystarczą, wiem. Jestem strasznie wyrodną autorką. Tyle czasu nie dodać nowej notki i dodatkowo wodzić was, że za niedługo ją dodam. Jezus, jaka ja jestem okropna! Po prostu przepraszam i proszę o wybaczenie. Przepraszam zwłaszcza: Karo Karo:>, Extrernis, Naomi, Kunoiochi, Amanda, Chusti, Pauu Lina, Paulina aa, Yuruki SS, Halszkę i Paulinę Linkiewicz. Wiem, że wszystkie długo się naczekałyście, ale mam nadzieję, że was AŻ TAK nie zawiodłam :C Trzymajcie się Moje Kochane <3

środa, 26 marca 2014

Rozdział II



              


                Minęliśmy mnóstwo par drzwi, mknęliśmy wieloma korytarzami, w pośpiechu rozmyślając, czy zdążymy przed przedostaniem się wroga; na marne. 
W ostatniej chwili mały człowieczek w mojej głowie z plakietką ,,Mr.Rozum” zaczął na mnie krzyczeć.           Czy to nie zbyt oczywiste? Główny szyb wentylacyjny?
Każda cząstka mojego ciała mówiła mi, że to zwykła podpucha.
Teraz nie żałuje, że posłuchałam samej siebie. Moja grupa rozdzieliła się - jedna pobiegła w stronę wcześniej obranego celu, a nasza na drugi koniec kwatery - do bocznego szybu.
      Teraz stojąc przed kratami, za którymi słychać odgłosy osobnika znajdującego się w wentylacji, miałam ochotę wykrzyczeć dookoła, że moja intuicja jak zwykle mnie nie zawiodła.
      Moja grupa cały czas miała, tak jak ja, broń odbezpieczoną i przygotowaną na nieoczekiwane. Nagle krata została wybita, a z małego, kwadratowego przejścia wyłoniła się głowa. Natychmiast wszyscy podnieśliśmy broń i cienkie strumienie czerwonych laserów skierowały się w stronę wroga,
a ich końce w postaci pięciu kropeczek widniały na czole białowłosego przeciwnika.
 Krótkim spojrzeniem zlustrowałam jego twarz. Brwi uniesione w niedowierzeniu, duże fioletowe oczy, zgrabny, nos, blada cera i usta rozchylone szeroko. Na mojej twarzy przeniknął kpiący uśmieszek. Swój jakże bystry wzrok skierował na mnie. Jego usta powróciły do
 pierwotnego stanu i wydobyły z siebie ciche, zdesperowane westchnięcie. Potem, oznajmił mi jakże wysoko cenioną łacińską  sentencję…
          -Kurwa.- Zbluźnił pod nosem .
          -Naprawdę, w takim momencie wspominasz tę kobietę? – Z zaskoczeniem zauważyłam, że kpiąca wypowiedź wydobyła się właśnie z moich ust. Po chwili usłyszałam lekko rozbawiony głos jednego ze strażników.
           -Co z nim zrobimy?
          -Sądzę, że Ibiki odpowiednio się nim… Zaopiekuje. – Śmiech towarzyszy rozniósł się po korytarzu.
                                                                            *.*
         
        Gwałtownie otworzyłam oczy, gdy usłyszałam straszny wrzask cierpienia ze strony korytarza.
 Szybkim ruchem wstałam z łóżka, założyłam dresy i pierwszy z brzegu podkoszulek oraz
nie zwracając uwagę na włosy, które jak u lwa wystawały w każda możliwą stronę świata, wybiegłam na korytarz. Po drugiej stronie zauważyłam Naruto, który z równie przerażoną mimiką twarzy, co moja, wraz ze mną zaczął biec w stronę Sali przesłuchań.
       W miedze czasie słyszeliśmy jeszcze bardziej nas przytłaczających jęków bólu, które słyszeliśmy, co raz głośniej, zbliżając się do pomieszczenia, z którego wydobywały się niepokojące odgłosy.
Z wahaniem w oczach ledwo zatrzymaliśmy się przed odpowiednimi drzwiami i otworzyliśmy je w pośpiechu. Osłupieni widokiem zatrzymaliśmy się w futrynie drzwi.
       Przed nami, obok zniszczonego latami stołu, siedział wczorajszy chojrak, który wdarł się do naszej kwatery, a w rogu siedziała jakaś rudowłosa zapłakana dziewczyna.
       Ku naszemu zdziwieniu Keira trzymał za ramię białowłosego wroga za ramię i
przypalał jego przedramię rozżarzonym metalem. Be zastanowienia szybkim ruchem,
wytrąciłam mu z ręki metalowy kij i nie patrząc na jego twarz, spojrzałam przelotnie na poszkodowanego, w jakim jest stanie. Widząc, że cudem jeszcze nie zemdlał spojrzałam na zdenerwowanego całą sytuacją Uzumakiego. Jego sfrustrowana mina nie wróżyła niczego dobrego. Podbiegł do Keiry, złapał go za kołnierz i jak opętany zaczął krzyczeć.
         -Czy ciebie do reszty pogięło?! Przecież my nie załatwiamy  t a k i c h  rzeczy w  t a k i  sposób, co od zawsze powtarzałem! Co w ciebie do cholery wstąpiło?!-
Naruto wściekłym wzrokiem taksował zdumiałego Keirę.  Yumiro przeniósł zdziwione spojrzenie za mnie. Widząc mój karcący wzrok natychmiast schylił głowę, z
zakrywając swoje złote oczy kaskadą fioletowych włosów. Jego drobna i niepozorna postura z powrotem powróciła na ziemię, gdy Naruto go wreszcie puścił. Zaczęłam się zastanawiać.
Co ja mam zrobić? Co mam z nim zrobić?
Keira zawsze był pokorny i słuchał się moich rozkazów, więc wiem, że w przyszłości nie będzie z nim problemów. Nie mam innego wyboru, jak go po prostu ukarać. Westchnęłam i spuściłam wzrok. Nie lubię tego robić, nie chcę tego robić. Moje ciało zaczęło delikatnie drgać pod naporem niezdecydowania. Podchodziłam do Keiry niepewnym krokiem. Niespodziewanie zaczął się tłumaczyć.
        -Zrozum mnie, Sakura. Niby, co ja miałem zrobić? Nie miałem wyboru - musiałem to zrobić. Przecież to tylko nic nie warty wróg! – Spojrzałam mu z bólem w oczy, podniosłam prawą dłoń i zacisnęłam mocno powieki, a potem po pomieszczeniu rozniósł się głośny plask.
W tle usłyszałam głośny pisk dziewczyny wciąż skulonej w rogu. Moja ręka swobodnie zaczęła opadać wzdłuż mojego ciała.  Wzięłam głęboki oddech i otworzyłam oczy.
    Spojrzałam z zatroskaniem na jego prawy, czerwony policzek. Poczułam jak w oczach
zbierają się łzy, więc szybko znów zacisnęłam powieki i pokręciłam mocno głowa, by
wyzbyć się łez. Po raz kolejny otworzyłam oczy i zacisnęłam pięści. Widziałam ten jego zszokowany wyraz twarzy, widziałam jak pokornie chyli głowę, widziałam jak zaciska mocno wargi.
      -Wróg, ale też człowiek. Nie mniej warty niż ty, Keira.- Mój głos drżał. Ostrożnie wzięłam kolejny głęboki wdech. Tak bliski mi przyjaciel, zawiódł mnie. Nie mogłam znieść tej myśli. By uwierzyć, musiałam powiedzieć to na głos.
      -Rozczarowałeś mnie.  Keira Yumiro, jesteś zawieszony w postaci żołnierza GRO na okres kolejnych dwóch tygodni. Oddaj mi swoją dłoń, masz godzinę, by bandażem zasłonić tatuaż liścia na lewym ramieniu. – Delikatnie uspokoiłam głos, siląc się na oficjalny ton. Jego głowa gwałtownie uniosła się do góry, a mina wyrażała czysty szok.
Zasłonić znak żołnierza GRO… Może za daleko się posunęłam?
Nie. On złamał ściśle obowiązującą regułę, która panuje od trzech pokoleń. Sięgnął dłonią do kabury i wyciągnął podstawową broń krótką „Deagle”. Oddał mi ja do rąk i bez słowa wyszedł. Schowałam broń i odwróciłam się plecami do smutnego Naruto.
       -Dobrze zrobiłaś. Nie moglibyśmy tym razem puścić tego płazem. – Naruto, mimo, że nie pałał do Keiry sympatią, to jednak był smutny.
       -Wiem. Mam nadzieję, że to się więcej nie powtórzy.- Usiadłam na jednym z krzeseł i spojrzałam Na Uzumakiego.
       -Wracaj do Hinaty, ja się tym zajmę. – Zapewniłam blondwłosego. Ten lekko się zarumienił i zawstydzony zaczął drapać się w charakterystyczny sposób po głowie.
     -Dzięki.- Burknął speszonym tonem pod nosem i szybkim krokiem wyszedł z pomieszczeni, trzaskając drzwiami. On naprawdę myślał, że ja nie wiem o jego związku z Hyuugą? Niech na następny raz pamięta, że przede mną się nic nie ukryje! Przypominając sobie, że ktoś prócz mnie jest w pokoju spojrzałam na ‘niespodziewanego gościa’.
     -Jak się nazywasz? – Skierowałam się w stronę przesłuchiwanego.
     -Hozuki Suigetsu.
      -To ramię zaraz ci ktoś opatrzy. – Zdziwionym spojrzeniem lustrował moją sylwetkę.
      -Dzięki- Mruknął pod nosem ledwie dosłyszalnym głosem. Przeniosłam spojrzenie na siedzącą w rogu kobietę. Moja lewa brew uniosła się do góry w geście zdziwienia.
      -Ruda, siadaj normalnie przy stole. – Powiedziałam znudzonym tonem, przypominając sobie, że przecież zostałam wyrwana ze spokojnego snu, a teraz muszę kogoś przesłuchiwać.
Kobieta szybkimi ruchami znalazła się koło Suigetsu i spojrzała na mnie niepewnym wzrokiem.
Teraz pod światłem żarówki mogłam dokładniej się jej przyjrzeć. Grzywka niesfornie opadająca na czoło, czerwone oczy, które zasłonięte są szkłami od okularów z brązową oprawą,
lekko opalona skóra. Ni to brzydkie, ni to ładne. – Pomyślałam z przekąsem.
       -Kim jesteś i co tu robisz?
       -Uzumaki Karin. Kiedy ten kretyn przeciskał się przez szyb wentylacyjny, to ja łamałam wszelkie wasze zabezpieczenia.- Ona? To coś było wstanie przechytrzyć Ten-Ten? Moja powieka zaczęła niekontrolowanie drgać z niedowierzania.
       -Wiedziałem! Ona nie dość, że jest zniesmaczona na twój widok, to jeszcze nie wierzy w twoje umiejętności! Już ją lubię!- Hozuki śmiał się bez opamiętania. Zdziwiona do granic możliwości,
nie wiedziałam nawet w tej chwili, co ja mam ze sobą zrobić. On naśmiewa się z własnej towarzyszki?
Lubi mnie? Dziwny jest, ale nie komentuję.
       -Kto was przysłał?- Spytałam bez ogródek. Nie wyglądają na groźnych, nie są specjalnie niebezpieczni. Przez myśl przeszło mi słynne powiedzenie. „Nigdy nie lekceważ przeciwnika”.
       -Spokojnie różowa, jesteśmy tu pokojowo.- Zignorowałam obelgę białowłosego, a wzrokiem niemal nakazywałam więcej informacji.
       -Naszą dwójkę wynajęła pewna organizacja, która chce współpracy z wami, a my jesteśmy tu po to, by was o tym poinformować. – Karin postanowiła przejąć pałeczkę i na spokojnie mi wszystko wyjaśnić.
       -A ta organizacja nazywa się..?
       -Akatsuki.

                                                                                            *.*

         Po długim kazaniu Madary myślałem, że mnie rozerwie. Nie możesz tego, tamtego, nie rób tego, bo tamto, a jak zrobisz to, to wypadasz. Moje ręce mocniej zacisnęły się na kierownicy.
Ten stary piernik nie będzie mi mówił, co mam robić. Ten niespełna rozumu człowiek chciał mi dać ochroniarzy! Myślałem, że mnie szlag trafi.
Sasuke Uchiha nie będzie chroniony przez jakiś marnych oprychów.
Ja pierdolę! Doszło do tego, że gadam o sobie w trzeciej osobie.
      Wjechałem do jednej z gorszych miejscowości, gdzie normalny człowiek się nie zaszywa. Wzrokiem miotałem ulicę. Opuszczone domy, pod niektórymi blokami narkomani i patologiczna młodzież. Kobiety są traktowane jak dziwki, kasa, jak życie, a życie jak nic nie wartą egzystencję.
     Skręciłem po raz kolejny i moim oczom ukazał się obrany prze mnie cel.
Zaparkowałem między ulicami, w cieniu, tak, by nikt go nie zauważył.
Wysiadając uderzył mnie mocny odór alkoholu i papierosów. Mimo, że tam jeszcze nie wszedłem to jeszcze przed barem było czuć nieprzyjemny dla moich nozdrzy zapach.
Spojrzałem na sporej budowy bramkarza i dałem mu do ręki parę nędznych groszy- bez słowa  wpuścił mnie do środka. Za sobą usłyszałem nieprzyjemny zgrzyt zamykanych drzwi. Stara, rock&roll’owa muzyka ucichła. Wszystkie pary oczu w pomieszczeniu skierowały się na mnie. Kobiety sprzedające swe ciała w tym obskurnym barze pożerały mnie wzrokiem, barman po pięćdziesiątce zaprzestał swoich czynności i przestraszonym wzrokiem wpatrywał się we mnie, a inni mężczyźni przypatrywali się mnie podejrzliwie. Stanowczym krokiem zmierzałem ku stoliku, który znajdował się w rogu, by światło żarówki tam ledwo dosięgało, gdzie znajdował się mój cel. Machnął mi jedną ręką dając znak, że mnie widzi i w spokoju mogę podejść.
         Usiadłem wygodnie naprzeciwko niego, patrząc mu prosto w oczy. Kątem oka zauważyłem uwalony stolik, niedopite piwo, i paczkę fajek z zapalniczką pod ręką znajomego.  Prawą ręką przeczesał swoje brązowe włosy, mruknął coś pod nosem i wziął do ręki paczkę papierosów.
Bez słowa dał mi jedną fajkę i odpalił mi ją. Wreszcie w spokoju mogłem rozkoszować się smakiem wybornej nikotyny. W tle znów rozbrzmiała muzyka, wesołe śmiechy pijaczynów i chichoty tutejszych dziwek. Mocno zaciągnąłem się dymem i wypuściłem go gęsto z ust. Spojrzałem w czarne oczy kumpla. Sam również zapalił i machną ręką do kelnerki, aby podała nam popielniczkę.
        Po chwili podeszła jakaś, na moje oko, ledwie pełnoletnia gówniara i zaczęła trzepotać rzęsami kładąc na stolik upragniony przedmiot. Niemal od razu poczułem nagły przypływ zapachu damskich perfum. Mój wzrok dłużej na niej nie spoczął, jednak mój towarzysz zawiesił chwilowo spojrzenie na jej przyduży dekolt i za krótką spódniczkę. Ku jego niezadowoleniu, szybko się odwróciła i odeszła w pośpiechu. Ruchem ręki pozbyłem się zbędnego popiołu. Mój informator patrzył na mnie wyczekująco. Westchnąłem zrezygnowany i z kieszeni wyciągnąłem dość spory rulonik pieniędzy spięty gumką recepturką. Rzuciłem prawie nie widocznie pieniądze na stół, które zgodnie z moim zamiarem poturlały się w jego kierunku. Szybkim ruchem dłoni zabrał je i spojrzeniem ocenił wartość kasy. Uśmiechnął się sam do siebie, zadowolony ze swojego klienta, – czyli mnie. Jest pewna cecha, którą bardzo w nim cenie.
     - Co chcesz wiedzieć, Sasuke? – Mówi do rzeczy i bezpośrednio.  Cały Kiba.
     -Doszły mnie słuchy, że masz nowe informacje o Gro, Inuzuka. – Dokładnie przyglądałem się jego mimice twarzy, która do odczytania, nie skromnie, była dla mnie banalna. Uśmiechnął się kpiąco i rzucił mi pełne rozbawienia spojrzenie.
    -Ptaszek już wszystko wyćwierkał, co?- Uśmiechnął się szelmowsko i z wyniosłym spojrzeniem oparł się o ścianę, będącej tuż na nim. Zmroziłem go wzrokiem, aby nie przesadzał w mojej obecności.
    - Spokojnie, po mnie nie miał już jak ćwierkać. – Uśmiechnąłem się wrednie, a zarazem krzepiąco do Kiby. W myślach przeszedł mi obraz ciała faceta z za długim językiem.
Moje usta wykrzywiły się triumfalnie mając pełną świadomość, że zgon tego debila był moją zasługą.
Zaciągnąłem się do końca papierosem i wypuszczając dym przez nos – ugasiłem do końca szluga i o brzeg popielniczki zgniotłem pet.
    - A co cię o Gro dokładniej interesuje? – Spytał Inuzuka lekko mrużąc oczy.
    - Przywódcy. – Z moich ust prawdopodobnie wydobyła się informacja zaskakująca. Czarnooki Uniósł brwi w zdziwieniu, nachylił się nad stolikiem i również ugasił papierosa. Spojrzał na mnie zaskoczony.
    -Wysoko mierzysz. – Chłopak lekko podenerwowany i zestresowany palcami lewej ręki wystukiwał dobrze znany mi nerwowy rytm, a prawą ręką chwycił za kufel piwa i dokończył alkohol.
    - Wiesz coś? – Spojrzałem na niego wyczekująco, a pod naporem mojego spojrzenia jego ciało w zaskakującym tempie zaczęło się szybciej pocić. Widziałem tę strużkę słonej wody płynącej po jego skroni. Chwycił za otwarty kołnierz swojej ciemnej koszuli i nieco go jeszcze poluźnił.
    - Coś tam zawsze wiem. – Burknął pod nosem z nerwowym chichotem. Zmarszczyłem brwi w geście podejrzeń, co do jego osoby. Wydawał się jakiś nieswój. Widząc moją minę zaczął mówić.
    - Oczywiście jest ich trzech. Dwóch mężczyzn i jedna kobieta. Wszyscy są tam zżyci. Zwłaszcza przywódcy. Mimo pozorów dziewczyna jest niebezpieczna i sprytna. Ponoć ma dziwny, charakterystyczny wygląd. – Inzuka rozglądała się na boki jakby bał się podsłuchu.
Kobieta, jako przywódca? Oni sobie żarty stroją? Kiba mówi, by jej nie lekceważyć…, Ale jakaś baba? Nie mieści się to w mojej głowie. Westchnąłem. Przeczesałem moje kruczo czarne włosy i znów zabrałem głos.
  - Wiesz coś bardziej konkretniejszego? – Spojrzałem na niego wyczekująco, a on przyglądał mi się z powątpieniem, jakby się wahał.
  - Ta kobieta…  Jej nazwisko, znaczy się wszyscy… chodzi o to, że mówią, że na nazwisko ma Haruno, ale nie mam pewności. – Wahał się jak cholera. Bał się czegoś. Strasznie nim targały emocje. Zmęczony przetarł dłonią twarz i spojrzał na mnie skonanym wzrokiem. Wyjął kolejnego szluga i znów zaczął palić.
  - Nie przesadzaj z nikotyną. Trzymaj się. – Mimo, że słowa na to nie wskazywały, mówiłem bez przejęcia i z chłodem. Wstałem od stołu, a on spojrzał na mnie z powątpieniem. Stresowo z szybkim tempem wypalił już większość papierosa. Prychnął i zaczął coś mruczeć pod nosem, co brzmiało mi coś jak sarkastycznie, powtarzające się Trzymaj się. Cień uśmiechu zawitał na mojej twarzy i bez zbędnych dopowiedzeń opuściłem lokal.

                                                                                           *.*

     Kofeina. Bogu dzięki za kofeinę! Z błoga miną siedziałam na krześle zachwycając się smakiem porannej kawy.  Nasz wspólny mały zakątek na czarny napój i chwilę odpoczynku od obowiązków był jednak dobrym pomysłem. Wzięłam kolejny łyk boskiej cieczy i wsłuchiwałam się w ciszę.
     Spokój, opanowanie. Rzadko te słowa widniały w moim słowniku, a jednak teraz niczym dziecko cieszyłam się ogólną, szczęśliwą chwila. Do moich nadwrażliwych uszu dobiegły tajemnicze
dźwięki z korytarza. Starając się ignorować natarczywe hałasy rozkoszowałam się momentem dziecinności. Nagle drzwi gwałtownie się otworzyły, a w nich zobaczyłam szeroko
uśmiechniętego Naruto, a obok niego - on, mój dawno nie widziany, zaufany przyjaciel.
     Nareszcie. Z pośpiechem odłożyłam kubek i z okrzykiem radości rzuciłam się w ramiona dobrego przyjaciela. Zachichotałam, kiedy mnie uniósł wysoko w górę i zakręcił dookoła. 
W końcu pod nogami poczułam ziemię i spojrzałam w jego czarne roześmiane oczy.
Z napływu radości, ucałowałam go mocno w policzek. Uzumaki głośno się zaśmiał, gdy zobaczył delikatne rumieńce na twarzy towarzysza.
    - Siemasz Sakura! – Wykrzyknął entuzjastycznie brązowowłosy.
    - Witaj z powrotem, Kiba!


Od Autorki:
Przepraszam, za tak długą nieobecność i za to, że wczoraj nie wstawiłam notki, ale brat ukradł mi wieczorem komputer. Ten rozdział był bardzo ważny w tym opowiadaniu np.: ze względu na nową postać: Keira Yumiro.
Nie mogłam notki pisać na siłę - musiałam czekać na przypływ weny i udało się :) Jestem zadowolona z rozwoju akcji, sądzę, że całkiem, całkiem wyszedł mi Sasuke w barze. To było bardzo ważne. Trudno było mi tylko napisać to mini przesłuchanie Suigetsu i Karin - nie wiem czemu. Mimo wszystko mam nadzieję, że wam się podoba i nie zawiedliście się na mnie :) Pozdrawiam... Karui-chan!

piątek, 21 lutego 2014

ROZDZIAŁ I



Męczące i dłużące się godziny w Sali narad tylko utwierdzały mnie w przekonaniu, że kompetencja Uzumakiego nie sięga realnych szczegółów jakże jego genialnego planu, który i tak ja muszę opracować. Któżby się tego spodziewał – Ironia i zagorzałość moich własnych myśli przyprawiły mnie o dreszcze. Naturalnie, plan Naruto z punktu widzenia zatwardziałego pesymisty lub człowieka z intelektem sięgającym najwyższe szczyty na poziomie chodnika ulicznego może wydawać się absurdalny, jednakże muszę podołać zadaniu, – co nie będzie łatwe – i dopracować oraz wzbogacić w detale jakże ambitny plan będący wynikiem nagłego i niepowtarzalnego przebłysku inteligencji złotowłosego. Zapadająca ciemność w mojej sypialni zmusiła mnie do bezowocnego chłonięcia pustym wzrokiem czarną otchłań, a szorstkość pościeli i twardość łóżka, które mimo zmęczenia nie pozwalały na porządny sen, bezgłośnie nakłaniały, bym opuściła posłanie. Zmęczonym i ociężałym krokiem podeszłam do okna. Westchnęłam zrezygnowana śledząc, zamglonym od zamyślenia wzrokiem, puste zakamarki ulicy. W całym kraju krąży legenda dotycząca nas. Jako przywódcy, co powinniśmy z nią zrobić? Ignorancja dla niej to byłaby jak odebranie dziecku lizaka, a w tym przypadku – nadziei ludziom.  W obu przypadkach poczują się bezsilnie. Mamy w nią ślepo wierzyć i szerzyć bezmyślny bunt, głosząc, że ten dzień nadejdzie? Toż to prawdziwy impas! Takich sytuacji wprost nienawidzę i gdy tylko mogę unikam jak ognia. Ludzie to zwykłe istoty mające swoje zmartwienia, strachy, fobie, koszmary, a ZOPR to wykorzystuje. Sam ich ubiór sygnalizuje, że mieszkańcy w obrębie ich wzroku są w niebezpieczeństwie. Duże wojskowe buty, czarne pełne broni spodnie, w kolorze nocy z długimi rękawami oraz o nie małej wadze – mundur z czerwonym znakiem na lewym ramieniu, który podczas misji z dumą noszą a w dzień z duszą na ramieniu z domu wychodzą. Zaś na głowie hełm z szybką zasłaniającą srogi i zimny wzrok żołnierza. A cywile? Bezmyślny człowiek z pałką nie uczyni z niego wyszkolonego wojownika z groźną bronią.
Ludzie pokładają w nas nadzieję, więc na naszych barkach spoczywa ogromna odpowiedzialność. Bez GRO Japonia całkowicie upadnie. Nie będzie już nadziei, światełka w tunelu, walki o swoje, o niepodległość! Pomagamy im, unikamy rozlewu krwi. Nikogo nie zostawiamy, ponieważ to właśnie my działamy po ich stronie od wielu pokoleń. Nie puścimy płazem śmierci i cierpienia naszych bliskich. Pod wpływem impulsywnych rozmyślań zacisnęłam mocno pięści na parapecie. Nie chcąc zbędnie zdzierać gardła, czy spacerem po korytarzu budzić innych – wysłałam sms do Shikamaru. Mój drogi, leniwy, acz bardzo inteligentny przyjaciel zjawił się w futrynie moich drzwi, według mnie porównywalnie szybko do Usaina Bolta.*
-Coś się stało Sakura?- Odwróciłam się do towarzysza twarzą i zobaczyłam go w luźnych dresach i rozciągniętym podkoszulku.
-Wybacz, że wyrwałam cię ze snu na jawę Shikamaru, ale to sprawa niecierpiąca zwłoki. Zapewne Kakashi powiadomił cię o mojej części w tym planie. Przeniesiemy się do Sali cyfrowej – wszystko będziemy mieli pod ręką. Tymczasem przynieś tam mapy sektora czerwonego w zachodniej części Japonii. Jest to część Hatake, więc nie będzie problemu. Potrzebujemy również szczegółowe mapy podziemi, powierzchni, ludności i budowy tamtejszych budynków. I poproś Kibę, by przygotował nam dwie porządne kawy. – Patrząc w jego czarne, zaspane oczy nie zastanawiałam się nawet nad tym, co mówię. Nara zrezygnowany westchnął.
-To będzie długa noc.- Stwierdził kompan.
W swój charakterystyczny sposób przeczesał swoje włosy i bez słowa opuścił pomieszczenie.
Tak Nara- Pomyślałam.-Długa i męcząca.
 *.*
W odległym i zapuszczonym miejscu, gdzie przez nieokiełznanych ludzi zapanowała anarchia w pozostałości niemal zawalającego się budynku rozchodziły się odgłosy dyskutującej grupy.
-Mamy ten sam cel!
-Ale innymi środkami do niego dążymy! – Grupa ludzi nawzajem się przekrzykuje, próbując przekonać pozostałych do swoich racji.
-Czemu się tak unosisz?
-Bo nie mam siły na takich debil! To nie twoja decyzja.
-Ej! Przecież wiem!
-To po cholerę w ogóle japę otwierasz?
-Gdybyś uruchomił swoje szare komórki, wiedziałbyś, że od tego zależą nasze losy, imbecylu!
-Ty…
-Cisza! – Władczy i bezwzględny głos rozniósł się echem po całym przestrzennym pomieszczeniu. Zapadła cisza. Przywódca obcej jednostki zabrał głos ponownie.-Jak wiecie mamy ten sam cel, co Gro. Co prawda, dotychczas działaliśmy zupełnie inaczej, ale sądzę, że współpraca z nimi jest dla nas opłacalna. – Decyzja zapadła. Każdy niepewnym wzrokiem dopatrzał się reakcji kompanów. Przywódca spojrzał na wszystkich i już wiedział. Zgodzili się z nim. Wówczas rozległ się głośny, ochoczy okrzyk grupy.
-Hai!
                                                                            
                                                                             *.*

W budynku gdzie zapadają straszne decyzje, dzieją się liczne mordy, gdzie sypia seryjny morderca – pośredni i bezpośredni, odbywa się rozmowa między członkami najbardziej niebezpiecznego rodu.
-Nie pochwalam tego, co robisz, ale nie kwestionuję twoich decyzji. – Odparłem zdegustowany. Za maską absolutnej obojętności ukrywałem swoje zdenerwowanie sytuacją. Jak on może mnie posądzać o takie głupoty!?
-Jesteś Uchiha, do cholery! Powinieneś walczyć po mojej stronie. Doceniam to, że wolisz pracować u nas w kwaterze, rozmyślając nad strategią, bo przyznaję – jesteś w tym dobry. Lecz nie pozwalam ci na polu walki działać samemu! Owszem w walce również jesteś dobry, ale masz stać ku boku mojej armii.
-Nie jestem przeciw tobie, ani za tobą, więc nie zawsze będę tobie towarzyszył.- Warknąłem podenerwowany. Nie będzie mi rozkazywał. W dupie mam jego plany względem mojej osoby.
-Czego żądasz? – Spytał mnie krewny. Cóż faktycznie mogę mieć z tego korzyści. Gdyby sprytnie to rozegrać, to zgodzi się bez wątpliwości.  Spojrzałem odważnie w jego czarne, srogie tęczówki. Uśmiechnąłem się zwycięsko.
-Samotnej misji.
-Na czym by polegała? – Spytał zaintrygowany moim warunkiem.
-Odkryć największą tajemnice pokoleń GRO. – Zobaczyłam na jego twarzy wahanie. Czyżby on we mnie nie wierzył. Wszystkie jego mięśnie się napięły, a brwi uniosły, jakby niedowierzając swoim uszom.
-Sasuke. Czy ty właśnie chcesz...- Przerwałem mu nie dając dość do słowa.
-Tak. Mam ochotę poznać bliżej trzech wielkich przywódców. – Powiedziałem z kpiną.
                                                                              
                                                                              *.*

Piąta kawa z kolei w ciągu ośmiu godzin. Przy takiej dawce chyba nie dożyję jutra. Na szczęście intelekt Nary i moje bystre oko jak zawsze świetnie współpracą i tym sposobem opracowaliśmy szczegółowy plan. Jeden z minusów tej nocy jest taki, że naruszone szkliwo i paskudny smak kawy z automatu dostatecznie, na kolejne dni, obrzydziły mi kofeinę. Po raz setny podeszłam do przeźroczystej tablicy.
-Podsumowując. Cała wieża Zachodnia ma dwa skrzydła, północne i południowe, oraz podziemie, czyli miejsce, skąd wychodzą rozkazy ‘z góry’. Obydwa skrzydła mają po dwa wejścia, przy każdym na zewnątrz stoi dwóch strażników – wewnątrz czterech. Na powierzchni o średnicy pięćdziesięciu metrów są miny w odległościach od siebie 1,5 metra i czujniki. W każdym rogu lub zakątku są umieszczone kamery z widokiem 105 stopni.  – Szczęśliwa z naszego osiągnięcia, spojrzałam na uśmiechniętego Shikamaru.
-Zdajesz sobie sprawy co właśnie zrobiliśmy? My przecież, przed chwilą rozpracowaliśmy zachodnią wierzę ZOPR-u! – Pierwszy raz widziałam, że się cieszy. Ach, wspólne osiągnięcia łączą ludzi.
Podeszłam do laptopa i włączyłam zdjęcia dwóch potomków Madary. Swoimi tęczówkami sunęłam po literach. Sasuke i Itachi Uchiha. Spojrzałam na młodszego dziedzica. Blada cera, czarne, bezdenne spojrzenie i tego samego koloru gęste i krótkie nastroszone włosy. Przystojny. Po moim ciele przeszedł niekontrolowany dreszcz i poczułam jakby ogrzewanie mocniej zaczęło działać. Zdezorientowana swoją reakcją na jego widok usiadłam i wzięłam łyka kawy. Nagle nasze pejdżery zadzwoniły. Spojrzałam na mały wyświetlacz.
-Kod 909. – Powiedzieliśmy równocześnie. Spojrzeliśmy na siebie i biegiem ruszyliśmy korytarzami do sali, w której kontrolowaliśmy wszystko co się działo na powierzchni całej Kwatery. W całym budynku zaczęło się obracać czerwone, alarmujące światło i nieprzyjemny dźwięk, który nigdy nie zapowiadał niczego dobrego. Z lekko przyspieszonym oddechem wraz z Shikamaru wparowaliśmy do Sali, gdzie Ten-Ten już zaczęła wszystko kontrolować – w końcu tutaj od tego jest, jako główny ‘informatyk’. Szybkim krokiem podeszłam do fotela Ten-Ten, która włączyła trójwymiarową mapę powierzchni całej kwatery. Spojrzałam na niebezpiecznie migający na niej czerwony punkcik.
- Ten-Ten. Opis sytuacji.
-Parę chwil temu zauważyliśmy niezidentyfikowany obiekt, który natychmiast zaczęliśmy śledzić. Wdarł się na nasz obszar jakimś cudem omijając podstawowe i wstępne zabezpieczenia. Jest ich dwóch – jeden łamie kody, drugi się przemieszcza. – Jak zwykle trafny i szczegółowy raport brązowookiej.
-Czy wdarli się już do budynku? – Zapytałam lekko podenerwowana sytuacją.
-Nie, mają małe problemy z głównymi zabezpieczeniami. Jakie rozkazy, Sakura? – Wyjęłam za pasa broń i wzięłam dodatkowe naboje do sakiewki przyczepionej do uda oraz załadowałam magazynek.
- Idziemy przywitać niespodziewanych gości. – Uśmiechnęłam się kpiąco i gotowa do starcia wezwałam grupę ósmą, powolnym krokiem zmierzając do korytarza.

Usain Bolt – Najszybszy biegacz świata.

Od Autorki:
Cóż. Szczerze powiem, że nie jestem zbytnio zadowolona z tego rozdziału. Ciężko i ociężale mi przyszło go napisać, ale zebrałam się i napisałam go specjalnie dale was! Szczególne podziękowania dla Pauliny (Pauu Lina), Chusteczki aha, Magdy Hryniewieckiej, Karolinie Samsel i Ewelinie Mrożek za bardzo motywujące komentarze! Dziękuję!
Szablon wykonała Nikumu dla
Zaczarowanych Szablonów.