piątek, 21 lutego 2014

ROZDZIAŁ I



Męczące i dłużące się godziny w Sali narad tylko utwierdzały mnie w przekonaniu, że kompetencja Uzumakiego nie sięga realnych szczegółów jakże jego genialnego planu, który i tak ja muszę opracować. Któżby się tego spodziewał – Ironia i zagorzałość moich własnych myśli przyprawiły mnie o dreszcze. Naturalnie, plan Naruto z punktu widzenia zatwardziałego pesymisty lub człowieka z intelektem sięgającym najwyższe szczyty na poziomie chodnika ulicznego może wydawać się absurdalny, jednakże muszę podołać zadaniu, – co nie będzie łatwe – i dopracować oraz wzbogacić w detale jakże ambitny plan będący wynikiem nagłego i niepowtarzalnego przebłysku inteligencji złotowłosego. Zapadająca ciemność w mojej sypialni zmusiła mnie do bezowocnego chłonięcia pustym wzrokiem czarną otchłań, a szorstkość pościeli i twardość łóżka, które mimo zmęczenia nie pozwalały na porządny sen, bezgłośnie nakłaniały, bym opuściła posłanie. Zmęczonym i ociężałym krokiem podeszłam do okna. Westchnęłam zrezygnowana śledząc, zamglonym od zamyślenia wzrokiem, puste zakamarki ulicy. W całym kraju krąży legenda dotycząca nas. Jako przywódcy, co powinniśmy z nią zrobić? Ignorancja dla niej to byłaby jak odebranie dziecku lizaka, a w tym przypadku – nadziei ludziom.  W obu przypadkach poczują się bezsilnie. Mamy w nią ślepo wierzyć i szerzyć bezmyślny bunt, głosząc, że ten dzień nadejdzie? Toż to prawdziwy impas! Takich sytuacji wprost nienawidzę i gdy tylko mogę unikam jak ognia. Ludzie to zwykłe istoty mające swoje zmartwienia, strachy, fobie, koszmary, a ZOPR to wykorzystuje. Sam ich ubiór sygnalizuje, że mieszkańcy w obrębie ich wzroku są w niebezpieczeństwie. Duże wojskowe buty, czarne pełne broni spodnie, w kolorze nocy z długimi rękawami oraz o nie małej wadze – mundur z czerwonym znakiem na lewym ramieniu, który podczas misji z dumą noszą a w dzień z duszą na ramieniu z domu wychodzą. Zaś na głowie hełm z szybką zasłaniającą srogi i zimny wzrok żołnierza. A cywile? Bezmyślny człowiek z pałką nie uczyni z niego wyszkolonego wojownika z groźną bronią.
Ludzie pokładają w nas nadzieję, więc na naszych barkach spoczywa ogromna odpowiedzialność. Bez GRO Japonia całkowicie upadnie. Nie będzie już nadziei, światełka w tunelu, walki o swoje, o niepodległość! Pomagamy im, unikamy rozlewu krwi. Nikogo nie zostawiamy, ponieważ to właśnie my działamy po ich stronie od wielu pokoleń. Nie puścimy płazem śmierci i cierpienia naszych bliskich. Pod wpływem impulsywnych rozmyślań zacisnęłam mocno pięści na parapecie. Nie chcąc zbędnie zdzierać gardła, czy spacerem po korytarzu budzić innych – wysłałam sms do Shikamaru. Mój drogi, leniwy, acz bardzo inteligentny przyjaciel zjawił się w futrynie moich drzwi, według mnie porównywalnie szybko do Usaina Bolta.*
-Coś się stało Sakura?- Odwróciłam się do towarzysza twarzą i zobaczyłam go w luźnych dresach i rozciągniętym podkoszulku.
-Wybacz, że wyrwałam cię ze snu na jawę Shikamaru, ale to sprawa niecierpiąca zwłoki. Zapewne Kakashi powiadomił cię o mojej części w tym planie. Przeniesiemy się do Sali cyfrowej – wszystko będziemy mieli pod ręką. Tymczasem przynieś tam mapy sektora czerwonego w zachodniej części Japonii. Jest to część Hatake, więc nie będzie problemu. Potrzebujemy również szczegółowe mapy podziemi, powierzchni, ludności i budowy tamtejszych budynków. I poproś Kibę, by przygotował nam dwie porządne kawy. – Patrząc w jego czarne, zaspane oczy nie zastanawiałam się nawet nad tym, co mówię. Nara zrezygnowany westchnął.
-To będzie długa noc.- Stwierdził kompan.
W swój charakterystyczny sposób przeczesał swoje włosy i bez słowa opuścił pomieszczenie.
Tak Nara- Pomyślałam.-Długa i męcząca.
 *.*
W odległym i zapuszczonym miejscu, gdzie przez nieokiełznanych ludzi zapanowała anarchia w pozostałości niemal zawalającego się budynku rozchodziły się odgłosy dyskutującej grupy.
-Mamy ten sam cel!
-Ale innymi środkami do niego dążymy! – Grupa ludzi nawzajem się przekrzykuje, próbując przekonać pozostałych do swoich racji.
-Czemu się tak unosisz?
-Bo nie mam siły na takich debil! To nie twoja decyzja.
-Ej! Przecież wiem!
-To po cholerę w ogóle japę otwierasz?
-Gdybyś uruchomił swoje szare komórki, wiedziałbyś, że od tego zależą nasze losy, imbecylu!
-Ty…
-Cisza! – Władczy i bezwzględny głos rozniósł się echem po całym przestrzennym pomieszczeniu. Zapadła cisza. Przywódca obcej jednostki zabrał głos ponownie.-Jak wiecie mamy ten sam cel, co Gro. Co prawda, dotychczas działaliśmy zupełnie inaczej, ale sądzę, że współpraca z nimi jest dla nas opłacalna. – Decyzja zapadła. Każdy niepewnym wzrokiem dopatrzał się reakcji kompanów. Przywódca spojrzał na wszystkich i już wiedział. Zgodzili się z nim. Wówczas rozległ się głośny, ochoczy okrzyk grupy.
-Hai!
                                                                            
                                                                             *.*

W budynku gdzie zapadają straszne decyzje, dzieją się liczne mordy, gdzie sypia seryjny morderca – pośredni i bezpośredni, odbywa się rozmowa między członkami najbardziej niebezpiecznego rodu.
-Nie pochwalam tego, co robisz, ale nie kwestionuję twoich decyzji. – Odparłem zdegustowany. Za maską absolutnej obojętności ukrywałem swoje zdenerwowanie sytuacją. Jak on może mnie posądzać o takie głupoty!?
-Jesteś Uchiha, do cholery! Powinieneś walczyć po mojej stronie. Doceniam to, że wolisz pracować u nas w kwaterze, rozmyślając nad strategią, bo przyznaję – jesteś w tym dobry. Lecz nie pozwalam ci na polu walki działać samemu! Owszem w walce również jesteś dobry, ale masz stać ku boku mojej armii.
-Nie jestem przeciw tobie, ani za tobą, więc nie zawsze będę tobie towarzyszył.- Warknąłem podenerwowany. Nie będzie mi rozkazywał. W dupie mam jego plany względem mojej osoby.
-Czego żądasz? – Spytał mnie krewny. Cóż faktycznie mogę mieć z tego korzyści. Gdyby sprytnie to rozegrać, to zgodzi się bez wątpliwości.  Spojrzałem odważnie w jego czarne, srogie tęczówki. Uśmiechnąłem się zwycięsko.
-Samotnej misji.
-Na czym by polegała? – Spytał zaintrygowany moim warunkiem.
-Odkryć największą tajemnice pokoleń GRO. – Zobaczyłam na jego twarzy wahanie. Czyżby on we mnie nie wierzył. Wszystkie jego mięśnie się napięły, a brwi uniosły, jakby niedowierzając swoim uszom.
-Sasuke. Czy ty właśnie chcesz...- Przerwałem mu nie dając dość do słowa.
-Tak. Mam ochotę poznać bliżej trzech wielkich przywódców. – Powiedziałem z kpiną.
                                                                              
                                                                              *.*

Piąta kawa z kolei w ciągu ośmiu godzin. Przy takiej dawce chyba nie dożyję jutra. Na szczęście intelekt Nary i moje bystre oko jak zawsze świetnie współpracą i tym sposobem opracowaliśmy szczegółowy plan. Jeden z minusów tej nocy jest taki, że naruszone szkliwo i paskudny smak kawy z automatu dostatecznie, na kolejne dni, obrzydziły mi kofeinę. Po raz setny podeszłam do przeźroczystej tablicy.
-Podsumowując. Cała wieża Zachodnia ma dwa skrzydła, północne i południowe, oraz podziemie, czyli miejsce, skąd wychodzą rozkazy ‘z góry’. Obydwa skrzydła mają po dwa wejścia, przy każdym na zewnątrz stoi dwóch strażników – wewnątrz czterech. Na powierzchni o średnicy pięćdziesięciu metrów są miny w odległościach od siebie 1,5 metra i czujniki. W każdym rogu lub zakątku są umieszczone kamery z widokiem 105 stopni.  – Szczęśliwa z naszego osiągnięcia, spojrzałam na uśmiechniętego Shikamaru.
-Zdajesz sobie sprawy co właśnie zrobiliśmy? My przecież, przed chwilą rozpracowaliśmy zachodnią wierzę ZOPR-u! – Pierwszy raz widziałam, że się cieszy. Ach, wspólne osiągnięcia łączą ludzi.
Podeszłam do laptopa i włączyłam zdjęcia dwóch potomków Madary. Swoimi tęczówkami sunęłam po literach. Sasuke i Itachi Uchiha. Spojrzałam na młodszego dziedzica. Blada cera, czarne, bezdenne spojrzenie i tego samego koloru gęste i krótkie nastroszone włosy. Przystojny. Po moim ciele przeszedł niekontrolowany dreszcz i poczułam jakby ogrzewanie mocniej zaczęło działać. Zdezorientowana swoją reakcją na jego widok usiadłam i wzięłam łyka kawy. Nagle nasze pejdżery zadzwoniły. Spojrzałam na mały wyświetlacz.
-Kod 909. – Powiedzieliśmy równocześnie. Spojrzeliśmy na siebie i biegiem ruszyliśmy korytarzami do sali, w której kontrolowaliśmy wszystko co się działo na powierzchni całej Kwatery. W całym budynku zaczęło się obracać czerwone, alarmujące światło i nieprzyjemny dźwięk, który nigdy nie zapowiadał niczego dobrego. Z lekko przyspieszonym oddechem wraz z Shikamaru wparowaliśmy do Sali, gdzie Ten-Ten już zaczęła wszystko kontrolować – w końcu tutaj od tego jest, jako główny ‘informatyk’. Szybkim krokiem podeszłam do fotela Ten-Ten, która włączyła trójwymiarową mapę powierzchni całej kwatery. Spojrzałam na niebezpiecznie migający na niej czerwony punkcik.
- Ten-Ten. Opis sytuacji.
-Parę chwil temu zauważyliśmy niezidentyfikowany obiekt, który natychmiast zaczęliśmy śledzić. Wdarł się na nasz obszar jakimś cudem omijając podstawowe i wstępne zabezpieczenia. Jest ich dwóch – jeden łamie kody, drugi się przemieszcza. – Jak zwykle trafny i szczegółowy raport brązowookiej.
-Czy wdarli się już do budynku? – Zapytałam lekko podenerwowana sytuacją.
-Nie, mają małe problemy z głównymi zabezpieczeniami. Jakie rozkazy, Sakura? – Wyjęłam za pasa broń i wzięłam dodatkowe naboje do sakiewki przyczepionej do uda oraz załadowałam magazynek.
- Idziemy przywitać niespodziewanych gości. – Uśmiechnęłam się kpiąco i gotowa do starcia wezwałam grupę ósmą, powolnym krokiem zmierzając do korytarza.

Usain Bolt – Najszybszy biegacz świata.

Od Autorki:
Cóż. Szczerze powiem, że nie jestem zbytnio zadowolona z tego rozdziału. Ciężko i ociężale mi przyszło go napisać, ale zebrałam się i napisałam go specjalnie dale was! Szczególne podziękowania dla Pauliny (Pauu Lina), Chusteczki aha, Magdy Hryniewieckiej, Karolinie Samsel i Ewelinie Mrożek za bardzo motywujące komentarze! Dziękuję!
Szablon wykonała Nikumu dla
Zaczarowanych Szablonów.